Wielkość zaczyna się od służby, od uniżenia się do rangi nawet niewolnika. Tego dzisiaj uczy nas nasz Pan, Jezus Chrystus.
Jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii, wśród przywódców nie tylko światowych, ale też kościelnych, od samego początku, dochodzi do rywalizacji o pierwszeństwo. Jakub i Jan proszą o zaszczytne miejsca w królestwie Bożym. Pozostali Apostołowie oburzają się na to, być może dlatego, że oni też mieli chęć zająć te miejsca, a Jakub i Jan ich ubiegli. W innym punkcie Ewangelii uczniowie Jezusa sprzeczają się między sobą o to, kto z nich jest największy. Czyli pragnienie wielkości wśród najbliższych uczniów Jezusa było dość ważne i wywoływało negatywne uczucia wśród rywalizujących o pierwsze miejsca.
Jezus nie neguje tego, nie mówi, że bycie wielkim jest czymś złym. Chrystus nie potępia pragnienia bycia wielkim, ukazuje jednak prawdziwą wielkość – tę, która prowadzi ku dobremu. Droga do bycia wielkim rozpoczyna się w uniżeniu – od poznania swej małości, ograniczoności, grzeszności, słabości, a także od poznania wielkości Boga, który ma wszelką władzę, by mnie wyciągnąć z błota mojej nędzy i postawić moje stopy na skale.
Reklama
W Jezusie Chrystusie mamy drogę do prawdziwej wielkości. On, jak mówi nam List do Hebrajczyków, został poddany próbie pod każdym względem, za wyjątkiem grzechu, gdyż każdą próbę przeszedł zwycięsko. Dzięki temu w Nim możemy zobaczyć Współczującego Władcę, który współczuje naszym słabościom, nie gardzi nami, lecz pochyla się nad naszą ograniczonością i grzesznością. Bycie wielkim polega na tym, że na horyzoncie swoich sukcesów nie traci się z oczu tych, którzy jeszcze do naszego miejsca nie doszli, ale pomaga się im dotrzeć tam, gdzie my już jesteśmy. Jeśli nie, możemy stwierdzić, że choć doszliśmy już do wielkości, to jesteśmy sami, osamotnieni.
Chrystus, Dobry Pasterz, Arcykapłan, nie szedł do wielkości samotnie, pociągał ku sobie swoich uczniów, aby i oni mieli udział w Jego królestwie. I dzisiaj Pan Jezus pragnie, abyśmy razem z Nim królowali, razem z Nim byli wielcy, bo każdy ochrzczony ma, obok godności prorockiej i kapłańskiej, także godność królewską. Tylko niech to nasze królowanie i ta nasza wielkość zawsze mają w centrum Jezusa Chrystusa, naszego Pana, byśmy oddzieleni od Niego nie weszli na drogę karykaturalnej wielkości – tyranii, która w historii świata i Kościoła odcisnęła niejednokrotnie swoje piętno.
Wzór wielkości pochodzącej od Boga mamy w postaciach wielu świętych, którzy krocząc drogą uniżenia, wzrastali w łasce u Boga i ludzi. Nade wszystko wpatrujmy się w oblicze Maryi, naszej Matki, która w pokorze służebnicy Pańskiej przyjęła łaskę Pana, ufając, że w Jego ręku błogosławioną będzie pośród wszystkich narodów.
W październiku warto odkrywać swoją drogę ku wielkości (= ku świętości) w tajemnicach różańcowych, w uniżonym przesuwaniu paciorków różańca, połączonym z kontemplacją pokornej wielkości Boga w Jezusie i Maryi.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
W Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi odbył się kolejny zjazd Ekumenicznej Szkoły Biblijnej. Wykłady wygłosili kard. Grzegorz Ryś, prof. Kalina Wojciechowska oraz ks. Artur Aleksiejuk.
Modlitwę rozpoczynającą dzisiejsze wykłady poprowadził Pastor Leszek Wakuła z Kościoła Chrześcijan Baptystów w Łodzi.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.